poniedziałek, 7 września 2015

I'VE STARTED RIDING #2

Mając już opanowane plecakowanie i będąc znudzona prostymi drogami bez możliwości wyprzedzania (a raczej z możliwością, ale bez chęci drivera) zaczęłam czekać na własne moto, bądź poznanie kogoś wykazującego zdanie takie samo jak moje. Wtem po napisaniu podsumowania dotyczącego pewnej wycieczki znalazł się mężczyzna, który mnie popiera i przyznaje rację, tego mi było trzeba!

SPORT NIE SŁUŻY DO WYJŚCIA NA SPACER!!!

Motocykl okazał się być dziki.. a może kierowca? Jak już wiem, z każdym jeździ się inaczej. Na CBR F4 nie było jazdy bez trzymanki (a była równie ryzykowna) jak na R6 i leniuchowania, tutaj naprawdę musiałam się trzymać i szczerze powiedziawszy nie chciałam się puścić, świetnie się jeździło. Już na pierwszej przejażdżce wracałam do domu 60 km na baku, zrobiło to na mnie niezłe wrażenie i dostarczyło groma emocji. Tego było mało, kierowca szukał wrażeń równie zachłannie jak ja. Zaczęliśmy kombinować, robić wheelie razem i stoppie. Wszystko to zaspokoiło nas na chwilę, chcemy więcej, szybciej, mocniej! To sprowadza pytanie jaki motocykl następny? Do stuntu czy może R1? Sześćsety są dobre na winkle, może to wystarczy? Decyzja zapadnie w przyszłym sezonie, bądź za dwa.



Gdy umówione miejsce śmiałek minął dwa razy przestraszyłam się i podnieciłam jednocześnie. Wiedziałam, że jeździ agresywnie, ale żeby minąć się z celem dwa razy?! Z początku się bałam i w sumie często jest tak do teraz.

Ciągle się gubiliśmy, ale to tylko przedłużało razem spędzony czas. Wszystkie nasze wypady bywały spontaniczne, tylko niewielka ich część bywała zaplanowana, tak jest do teraz. Czas spędzony na moto zawsze świetnie i dosłownie szybko mija. Wszystko to możecie obserwować na bieżąco na blogu i moim insta: klik


2 komentarze: