JAK TO BYŁO NA POCZĄTKU?
Drugie moto na jakim usiadłam po ZX10R była Yamaha R6 z 2005 roku.
Kierowca będąc również moim dobrym przyjacielem na spokojnie mi wytłumaczył co i jak. Jak się trzymać, jak i kiedy się zachować, czego nie robić. Kazał ubrać jakiekolwiek skórzane rękawice i rzeczywiście bez rękawic ani rusz, zabieram się do zakupu typowych na moto, szkoda, że dopiero po dwóch sezonach... życie w Polsce mnie nie rozpieszcza. Tak na R6 przejeździłam prawie cały zeszły sezon, do czasu poznania faceta dosiadającego F4, ale o tym w kolejnym poście.
Ze strony tego kierowcy raczej spotykałam się z krytyką na temat wheelie czy stoppie. Nie było mowy o czymś takim z pasażerem. Jazda po prostej, nie ma wyprzedzania, na ogół raczej spokojnie, w gre wchodziły jeszcze winkle. Tam czułam się dobrze, na F4 na winklach za gardło chwyta mnie strach, na R6 było super, więcej zaufania? Raczej nie, po prostu inny typ jazdy. Faktem jest, że facet był cierpliwy, nauczył mnie być pasażerem, dobrym pasażerem. Zapierdalał po mnie zagranicę 52 km (Sosnowiec nie należy do Polski, ani nie leży na Śląsku). Jednak z czasem czułam, że jazdę na moto wyobrażałam sobie inaczej, widząc filmiki Meddesa, Vecci'ego czy Ghost ridera widziałam siebie zapierdalającą v-maxem, robiącą stoppale dojeżdżając do świateł i wheelie z nich ruszając, do tego nie na tyle motorka, a jako zapierdalająca motocyklistka, która rozsądek sprzedała na targu, więc zaczęłam szukać wrażeń wokoło i z pomocą pojawił się właściciel Hondy CBR F4...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz